Info

Suma podjazdów to 16545 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec1 - 5
- 2015, Luty6 - 20
- 2015, Styczeń2 - 8
- 2014, Listopad3 - 11
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 5
- 2014, Lipiec2 - 2
- 2014, Czerwiec2 - 10
- 2014, Maj2 - 9
- 2014, Kwiecień5 - 5
- 2014, Marzec1 - 7
Pogórze Przemyskie
Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 7
Wyjazd stał pod wielkim znakiem zapytania do samego końca. Po przebudzeniu razem z Tomkiem doszliśmy do wniosku, że mimo niepewnej pogody pojedziemy do Birczy, z której poeksplorujemy trochę Pogórze Przemyskie.
Na miejscu jesteśmy koło 8.30. Parkujemy na przycmentarnym parkingu. Miejscówka przemyślana, są kontenery na śmiecie i zaplecze sanitarne.
Przed jazdą krótka kontemplacja i zrzucenie zbędnego balastu.
Zaczynamy 9% podjazdem na Korzenie, który ciągnie się jakieś 2 km, więc rozgrzewka zostaje uznana za odbytą.
Pogoda zaczyna kaprysić, robi się chłodniej zaczyna kropić, ale braliśmy to pod uwagę.
Czerwony szlak prowadzi nas przez Łodzinkę do Posady Rybotyckiej. Sporo tutaj opuszczonych zabudowań. Tomek lubi bardzo takie klimaty, więc troszkę szwędamy się po pustostanach.
Z Posady Rybotyckiej podjeżdżamy na Kopystańkę (541 m.n.p.m). Początkowo po wielkiej płycie, później już terenowo.
Po drodze w samochodzie Tomek uprzedzał mnie o klątwie Pogórza P. i kapciach jakie tu łapał wcześniej. Jasne moje pancerne IRC i kapice! Żeby nie było oczywiście podczas przejazdu przez paryję łapię gumę.
Chwila odpoczynku dla strudzonych bajkerów.
W końcu docieramy na Kopystańkę. Wieje mocno, ale widoki i przestrzeń robią wrażenie.
Kopystańka 541m.n.p.m
Szybko zjeżdżamy i pakujemy się w drogę, którą spływają chyba wszystkie okoliczne strumyki poopadowe.Fajny klimat jazda takim zalanym wąwozem. Na pewno jeszcze fajniejszy podczas upałów.
Docieramy do miejscowości Brylińce, gdzie robimy przymusowy postój, bo znowu mocno pada.
Wiemy już, że nie uda nam się przejechać zaplanowanej trasy i mocno ją modyfikujemy decydując się na jazdę asfaltami.
Jazda do Cisowej też nie wygląda za ciekawie. Na szczęście pogoda daje nam fory i wychodzi słoneczko.
Nie decydujemy się już na powrót w teren. Serpentymami zjeżdżamy do Birczy i tak kończymy tę wyrypę.
Jestem zadowolony, że ruszyliśmy się poza RZ. Szkoda, że rozpogodziło się dopiero koło 14, bo pewnie byłoby dużo fajniej, ale i tak uważam, że to udany wypad.
Wnioski są takie, że trzeba będzie tam jeszcze wrócić.
Sporo takich, bądź temu podobnych przejazdów musieliśmy dzisiaj zaliczyć - płyta pokryta glonem jest zdradliwa.
Komentarze