Info

Suma podjazdów to 16545 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec1 - 5
- 2015, Luty6 - 20
- 2015, Styczeń2 - 8
- 2014, Listopad3 - 11
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 5
- 2014, Lipiec2 - 2
- 2014, Czerwiec2 - 10
- 2014, Maj2 - 9
- 2014, Kwiecień5 - 5
- 2014, Marzec1 - 7
- DST 57.00km
- Teren 40.00km
- Czas 05:22
- VAVG 10.62km/h
- Podjazdy 1507m
- Aktywność Jazda na rowerze
Szczawne czyli mix Bieszczadzko-Beskidzki
Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 02.12.2014 | Komentarze 10
Wyjazd z gatunku samochodowych, tym razem na pogranicze Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Z samego rana wraz z Tomkiem i Sebą pakujemy się w auta i jedziemy naprzeciw przygodzie. Dojeżdżamy do miejscowości Szczawne, gdzie parkujemy pod zabytkową cerkwią.
Cerkiew w Szczawnem.
Szybki montaż rowerów i okazuje się, że mój przedni hamulec to kompletny flak. W takich chwilach ręce opadają, ale co zrobić?
Ruszamy żółto - czarnym szlakiem w kierunku Rzepedki.
Rzepedka 708 m.n.p.m. już niedaleko - bardzo przyjemnie się jedzie taką szutrówką.
Na szczycie Rzepedki zbaczamy na Szeroki Łan 688 m.n.p.m, żeby trochę odpocząć i delektować się widokami.
Widoczek z Szerokiego Łanu.
Powrót na szlak i ruszamy w kierunku Wahalowskiego Wierchu 666 m.n.p.m. Momentami zanim docieramy do GSB błądzimy po konkretnych paryjach. Z Wahalowskiego zjeżdżamy do Komańczy.
Z Wahalowskiego w kierunku Komańczy.
W Komańczy postanowiliśmy coś zjeść, trafiamy do baru przy skrzyżowaniu na Czystogarb. Tacy zmęczeni i tu takie rozczarowanie. Frytki w ilości ile się zmieści w garści małego dziecka i w cenie jak na Krupówkach, beka była konkretna :)
"Najedzeni" opuszczamy Komańczę i jedziemy do Duszatyna.
Most kolejki na Osławie w kierunku Duszatyna.
Jeziorka Duszatyńskie planujemy wykręcić bez wypychu i udaje nam się. Oczywiście zawsze wybieramy trudniejsze warianty. Dla Seby mogło się to w pewnym momencie źle skończyć, kiedy nieplanowanie zaczął podjeżdżać po korzeniach na tylnym kole. Na szczęście ładnie się złożył, a krzaki dobrze amortyzują.
Odpoczynek przy pierwszym jeziorku.
We własnej osobie - zadowolony, choć na pewno konkretnie ujechany.
Drugie jeziorko.
Z jeziorek nie za bardzo da się już podjechać na Chryszczatą, ze względu na nachylenie i sporą ilość wystających korzeni.
Wypych na Chryszczatą 997 m.n.p.m dał nam nieźle w kość. Kto tam był ten wie, że to nie jest widokowy szczyt, cały jest mocno zalesiony oraz znajduje się na nim wieża geodezyjna.
Po odpoczynku zaczynamy zjazd niebieskim szlakiem w kierunku przełęczy pod Suliłą. Fajny stromy singielek, ale do ogarnięcia na tylnym hamplu :P. Nie ukrywam jednak, że po dotarciu na przełęcz, mimo zmęczenia i walki ze szlakiem byliśmy mega zadowoleni.
Zaczynamy podjeżdżać pod Suliłę 759 m.n.p.m, a końcówkę tradycyjnie wypychamy w asyście wszystkich okolicznych much.
Jak zawsze w Bieszczadach wypych się opłaca i czeka nas kolejny bajeczny zjazd.
Widokowo.
Po zjechaniu do Rzepedzi, zostało tylko dotoczyć się asfaltem na parking skąd wyruszyliśmy. Mocno ujechani, ale bardzo zadowoleni, bo plan wyjazdu zrealizowaliśmy w 100 % wracamy do Rzeszowa.
Komentarze