Info

Suma podjazdów to 16545 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec1 - 5
- 2015, Luty6 - 20
- 2015, Styczeń2 - 8
- 2014, Listopad3 - 11
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 5
- 2014, Lipiec2 - 2
- 2014, Czerwiec2 - 10
- 2014, Maj2 - 9
- 2014, Kwiecień5 - 5
- 2014, Marzec1 - 7
- DST 48.66km
- Teren 36.00km
- Czas 04:30
- VAVG 10.81km/h
- Podjazdy 1178m
- Aktywność Jazda na rowerze
Ostra Beskidzka wyrypa zakończona w czarnym worze
Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 06.12.2014 | Komentarze 2
Minął tydzień od melanżu w Świętokrzyskim i trzeba było gdzieś pojechać. Wybór padł na Beskid Niski. Razem z Tomkiem, Sebą i drugim Tomkiem na dwa auta dojeżdżamy do miejscowości Stasiane. Na dzień dobry po ujechaniu kilkuset metrów czeka nas tęgi wypych na Ostrą 687 m.n.p.m, co w tym ukropie nie jest za fajne, bo kto lubi na dzień dobry ostro z buta pod górę?
Ostra i koksów dwóch.
No i my :), jak rzadko kiedy zdjęcie oddaje realne nachylenie stoku.
Zjazd z Ostrej nie był już tak estremalny jak podejście. Z Ostrej kierujemy się w kierunku Lipowca, Jazda na adrenalinie, bo chwilami trawersujemy nad przepaściami. Zjazd do Lipowca okazał się bardzo fajny :). Odpoczywamy chwilkę , bo czeka nas podjazd na Kamień pod Jaśliskami 857 m.n.p.m. Powoli, bo powoli, ale wytaczamy się na górę i dojeżdżamy do pasma granicznego. Kolejny zjazd w stronę Fujowa daje mnóstwo frajdy.
Zaczynamy zjazd w stronę Fujowa 767 m.n.p.m .
Na Fujowie odświeżamy znajomość angielskiego, zagadując z turystami ze Słowacji. Dalej znowu porcja zjazdów do przełęczy Beskid.
Opuszczamy graniczny i dalej jedziemy niebieskim aż do Jałowej Kiczery.
W drodze niebieskim z Przełęczy Dukielskiej.
Oznaczenie na szlaku mówi samo za siebie.
Zaczynam łapać drugi oddech i jazda w szpicy "peletonu" sprawia mi dużo radości. Znam siebie i wiem, że rozkręcam się po 20 km, a około 40-go nie czuję już takiego zmęczenia i organizm jest bardziej posłuszny jak trzeba dać z siebie wszystko.
W oddali słyszymy grzmienie i zaczyna lekko kropić, do wieży widokowej Świdnik na Słowacji mamy już niedaleko, wiec zwiększamy tempo. Udaje nam się dojechać tuż przed burzą i warunkowo wpuszczają nas na górę. Niestety dzisiaj z pogodą nie ma żartów i szybko trzeba się ewakuować z balkonu widokowego ze względów bezpieczeństwa.
Widoki z wieży Świdnik.
Ulewa dogania nas tuż po zejściu z wieży i chwilę musimy odczekać, bo jazda beż odzieży przeciwdeszczowej nie jest do ogarnięcia w tej temperaturze ( spadek o ładnych kilka stopni).
Czekamy na poprawę pogody i liczymy błyskawice.
Po około pół godziny, gdy zaledwie dżdży decydujemy się zjechać asfaltem do Barwinka. Jest zimno i nieprzyjemnie. Za przejściem granicznym zajeżdżamy do przydrożnego baru, ogrzać się i zjeść coś ciepłego na podbudowanie morale.
Haute couture - Jan Niezbędny, kolekcja MTB lato 2014.
Dobre nie może trwać wiecznie, znowu trzeba stawić czoła warunkom i wrócić jakoś do samochodów. Panowie na stacji benzynowej ratują mnie przed hipotermią czarnym worem, tzn. peleryna przeciwdeszczową. Ostatnie asfaltowe kilometry to jazda na przetrwanie. Zimny prysznic spod kół i niska temperatura dają mi się już we znaki. W końcu dojeżdżamy na parking, myjemy rowery w rzeczce nieopodal i pakujemy się na powrót.
Fajnie było, szkoda tylko, że popadało, bo mogliśmy wrócić terenem.
Niektóre zdjęcia autorstwa Seby, za co z góry dziękuję.
Komentarze