Info

Suma podjazdów to 16545 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec1 - 5
- 2015, Luty6 - 20
- 2015, Styczeń2 - 8
- 2014, Listopad3 - 11
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 5
- 2014, Lipiec2 - 2
- 2014, Czerwiec2 - 10
- 2014, Maj2 - 9
- 2014, Kwiecień5 - 5
- 2014, Marzec1 - 7
- DST 54.00km
- Teren 39.00km
- Czas 04:15
- VAVG 12.71km/h
- Podjazdy 1003m
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtopić się w dzicz, Kanasiówka - Nowy Łupków
Piątek, 22 sierpnia 2014 · dodano: 07.12.2014 | Komentarze 3
Wycieczka dla mnie o tyle wyjątkowa, że z udziałem moich dwóch kumpli z Lublina. Kilka dni wcześniej ugaduję się z Jackiem, żeby mnie odwiedził to pojedziemy w Bieszczady. Jackowi udało się namówić na wyjazd również Pawła. Chłopaki pojawiają się u mnie na dzień przed wyrypą. Kilka bro i rozmowy do późna, ale trochę czasu się nie widzieliśmy to nie można inaczej.
Pobudka dość wcześnie i nie można powiedzieć, że jesteśmy wypoczęci, najważniejsze, że nastroje są bardzo pozytywne.
Dwaj brodacze Paweł ( po lewej) i Jacek. Gdyby nie lajkra to wyglądaliby jak bieszczadzkie zakapiory.
Dość sprawnie dojeżdżamy do Komańczy, my parkujemy przy placu eventowym nad Osławicą, chłopaki jadą na kwaterę, bo planują zostać jeszcze jeden dzień.
Początkowo rozkręcamy się na asfalcie w kierunku Czystogarbu. W teren ruszamy żółtym szlakiem, podjazdem na Kanasiówkę 823 m.n.p.m. W rowerze coś mi trzeszczy, zatrzymuję się i kombinuję. Wyszło z tego nic, a prawie ułamałem zacisk koła. Człowiek ma czasem za dużo energii, a lepszy sposób na jej uwolnienie niż demolka sprzętu to przekazywanie kilodżuli na napęd.
Trochę jazdy, trochę wypychania. Niestety warunki pozostawiają wiele do życzenia. Błoto miejscami skutecznie uniemożliwia jazdę.
Kanasiówka - odpoczynek.
Kierunek Nowy Łupków - 7:30 h pieszo. Dlatego wolimy na rowerach.
Po odpoczynku na Kanasiówce interwałowa jazda pasmem granicznym przez Wysoki Bukowiec 848 m.n.p.m, Danową 841 m.n.p.m, Garb Średni 822 m.n.p.m.
Na paśmie granicznym. Chciało by się rzec sied...., poprawka trzech wspaniałych.
Po drodze zaliczamy kilka fajnych zjazdów na których tarcze hamulcowe mogą się zarumienić :).
Ostatni do Przełęczy Beskid nad Radoszycami zjeżdżamy jeszcze w komplecie. Tu około półgodzinny postój pod wiatą biwakową na wyżerkę i mała sesja fotograficzna z okoliczną panoramą w roli głównej. Paweł zadecydował, że wraca już asfaltem na kwaterę, my decydujemy się kontynuować dalej jazdę terenem w nadziei, na jeszcze lepsze emtebe.
Przełęcz Beskid nad Radoszycami - fajne miejsce na biwak.
Jakież było nasze rozczarowanie po ponownym wjeździe w teren. Jazda prawie w miejscu, bo koła zalepiły się błotem. Ciężko było nawet pieszo. Po opuszczeniu pasma granicznego i kontynuowaniu rzezi niebieskim całkiem porzuciliśmy nadzieję, że coś uda się jeszcze dobrze pojechać. Zazdrościliśmy Pawłowi, który pewnie już w tym czasie sączył zimne bro na kwaterce.
Cóż to była za rzeźnia.
Ostatecznie nieźle sponiewierani dotarliśmy na pola nad Łupkowem.
Tomek (TMXS) czyli pierwszy prawilny endurorajder podkarpacia, moja skromna osoba, a w oddali opuszczona stacja kolejowa Łupków.
Widoczek na Bieszczady Zachodnie.
Drogami polnymi zaczęliśmy zjazd do Nowego Łupkowa. Było super, prędkość powyżej 60km/h potrafi wyzwolić sporą dawkę adrenaliny i endorfin u każdego fana MTB. Później już tylko musieliśmy asfaltowo dotrzeć do Komańczy, więc raczej relaks.
Na podsumowanie powtórzę, że nie było łatwo. W dobrym towarzystwie człowiek jednak dużo lepiej znosi wszelkie niedogodności.
Dla chłopaków z Lbl to była wyrypa tego sezonu, bo na co dzień to mają u siebie super warunki, ale na szosę albo przełaj. Do "prawdziwego" MTB potrzebne są jednak "prawdziwe" górki. Fajnie było też spotkać po dłuższym czasie starych kumpli.
Kilka użytych w relacji zdjęć autorstwa Tomka.
Komentarze
Wszyscy jesteście endurorajderami, bo to się ma w głowie :)
Musze nadrobić takie wyjazdy i mam nadzieje że nie zaczniecie jeździć w Alpy albo do Nepalu :p