Info

Suma podjazdów to 16545 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec1 - 5
- 2015, Luty6 - 20
- 2015, Styczeń2 - 8
- 2014, Listopad3 - 11
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 5
- 2014, Lipiec2 - 2
- 2014, Czerwiec2 - 10
- 2014, Maj2 - 9
- 2014, Kwiecień5 - 5
- 2014, Marzec1 - 7
Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 210.92 km (w terenie 120.00 km; 56.89%) |
Czas w ruchu: | 14:48 |
Średnia prędkość: | 14.25 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 42.18 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
Plan był inny, ale też było super.
Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 1
Plan na dzisiejszy dzień był zupełnie inny. Niestety Tomek
źle się czuł i objechanie żółtego szlaku wokół RZ nie wypaliło. Ustawiłem się za
to z Jackiem i Sebastianem.
Ruszamy w samo południe w kierunku Pstrągowej. Przez Starowinę
docieramy pod Krzyż w Niechorzu. Nie czuję się za ciekawie po ostatnim
przeziębieniu, chłopakom ciepło, a ja marznę i czuję, że to nie jest mój dzień,
ale przecież nie wrócę do domu.
Seba wyluzowany, a ja w skupieniu odprawiam modły, żeby te czarne chmury nie zmieniły się w opad.
Kilka minut po opuszczeniu punktu widokowego zaczyna lekko kropić, na szczęście dla nas po chwili przestaje i już do końca wypadu pogoda była dla nas łaskawa.
Ruszamy dalej przez Wielki Las, mający pewien ogromny
walor w postaci ścieżki dydaktycznej, którą rozpoczyna fajny singiel w dół.
Oczywiście
przeginam z prędkością i nie wyrabiam na jednym ze skrętów, co kończy się zeskokiem
w biegu z roweru. Później kilka śliskich kładek i fajny podjazd. Fajna miejscówka.
Debata w Wielkim Lesie, nad dalszym przebiegiem trasy.
Po jakimś czasie docieramy do Pstrągowej, chwila odpoczynku,
pompowania zawieszeń i obieramy kierunek żółtym szlakiem na Nową Wieś i dalej Czudec.
Optymizm dopisuje - gdzieś między Pstrągową a Nową Wsią.
Podczas zjazdu do Nowej Wsi ułańska fantazja znowu mnie ponosi i tym razem
przestrzelam zakręt i ląduję na zaoranym polu. Na szczęście ziemia po opadach
jest na tyle namoknięta, że koła wcinają się w orkę i nie zaliczam otb.
Ten zjazd pozwala się dobrze rozpędzić, jednak na zakrętach polecam zwalniać.
W Czudcu uzupełniamy zapasy w lokalnym sklepiku i podjazdem
koło cmentarza jedziemy na Grochowiczną. Terenowy podjad na Grochowiczną po
ścince przypomina bajoro. Mijamy ścianki wyjedżone na crossach.
Jacek sprawdzał czy pochłonie mu rower, ale jak widać mogłoby tylko buta.
Porządek po wycince na Grochowicznej. No i wypych.
Powrót przez
Boguchwałę i wzdłuż zalewu.
Koło zapory Seba jedzie w swoją stronę, a ja wraz z Jackiem
jedziemy na myjkę.
Było co myć, błota po ostatnich opadach szczególnie na
polach nie brakowało. W jednym miejscu glina tak pozalepiała nam koła, że nie obracały się, a rowerom przybyło pewnie po kilka kg.
Bardzo udana wycieczka, mimo że nie jechało mi się
komfortowo, bo czułem się osłabiony po przebytym przeziębieniu.
- DST 26.27km
- Teren 16.00km
- Czas 01:52
- VAVG 14.07km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Deja Vu - Las na Słocinie
Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 0
Po długim okresie nie jeżdżenia, przyszedł czas żeby coś pokręcić. Trasa krótka, żeby niepotrzebnie nie obciążać organizmu. Pogoda super, w słoneczku koło 30 stopni. Warunki w terenie wyśmienite, błotko pojawia się okazjonalnie, nie kurzy się i przyczepność taka jakiej zawsze bym sobie życzył.
Wszystko rośnie, kwitnie, zazielenia się. Jest pięknie. Niestety jedyne co może człowiekowi zepsuć nastrój w takich okolicznościach to zachowanie innego człowieka. Na Magdalence jakiś ...... wyrzucił wory pełne śmieci. Nie skomentuję tego, bo każdy myślący ma podobne stanowisko.
Pętelka w lasku na Słocinie daje mega frajdę z jazdy, szczególnie odcinki w dół.
W drodze powrotnej spotykam Jacka , który dopiero co wjechał na czarny szlak. Zastanawiam się chwilę czy nie zrobić z nim 2-giej pętelki, ale czas za bardzo mi już nie pozwala, więc wracam do miasta.
Dojazdówka do lasu - ul. Św. Faustyny
W prawo czy w lewo oto jest pytanie? - Tu i tam jest fajnie
Chamstwo i krótkowzroczność.
- DST 26.56km
- Teren 16.00km
- Czas 01:43
- VAVG 15.47km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Las na Słocinie i 4 bażanty
Wtorek, 8 kwietnia 2014 · dodano: 08.04.2014 | Komentarze 0
Wybrałem się na jeden z moich ulubionych okolicznych szlaków. Czarny rowerowy w Lesie na Słocinie. Mam blisko i nie tracę czasu na dojazd w teren. Jak zwykle przez ul. Bł. Karoliny wpadam na żółty szlak, który prowadzi do czarnego rowerowego.
Pogoda, a szczególnie temperatura sprzyja wycieczkom na oo. Bardzo dobrze mi się kręciło więc pozwalałem sobie na większe tempo
niż zazwyczaj.
Jest kilka fajnych singielków na tym szlaku.
Zielony dywanik i Zawilce.
W połowie trasy odbiłem i zahaczyłem o Magdalenkę
Widok z Magdalenki.
Jako, że pojechałem bez plecaka zdjęcia zrobiłem telefonem, co resztą widać.
Chyba ten czarny szlak szybko mi się nie znudzi i jeszcze nie raz na moim BS-ie zagości podobny wpis.
PS. Widziałem 4 bażanty, niestety nie zdążyłem zrobić zdjęć stąd tytuł wpisu.
Dwa energetyki to za mało na Góry Słonne
Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 2
Wyjazd od A do Z zaplanowany przez Tomka. Jemu też przypadł
laur pierwszeństwa opisania tej wyrypy. Relacja Tomka jak zwykle w jego wykonaniu skrupulatna i wyczerpująca. Nie chciałbym być monotonny i dublować opisu trasy
i zdjęć, więc od razu odsyłam na jego bloga.
Skupię się na swoich subiektywnych odczuciach pisanych na „chłodno”,
bo wczoraj było za dużo emocji, adrenaliny i potu.
Wypad dla mnie najlepszy w tym sezonie, a że sezon się
rozkręca poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko dla kolejnych.
Okolice Sanoka kolejny raz zaskoczyły mnie pozytywnie. Byłem
tam 2 lata temu na zawodach i było super, ale tym razem trasa zaplanowana przez
Tomka dedykowana była bardziej rowerom z pełnym zawieszeniem i skokiem zdecydowanie
większym niż 100 mm.
Sanok w tle.
Zjazdy na pełnej prędkości pokonywaliśmy niczym F16 i
Eurofighter, lecąc nisko nad ściółką balansując od lewej do prawej i omijając
co większe kamole i gałęzie.
Dawno tak dobrze się nie bawiłem i nie zmęczyłem. Za każdy
zjazd trzeba było bowiem zapłacić frycowe w postaci wjazdu bądź wypychu roweru.
Tych drugich nie brakowało i to nie za sprawą zmęczenia, ale nachylenia terenu
i momentami średniej przejezdności szlaków.
Wypych.
Kilka razy naprawdę można było solidnie „spalić łydę” na
podejściach.
Na koniec byliśmy już konkretnie ujechani, ale mega
zadowoleni.
Życzyłbym sobie więcej takich weekendowych wyjazdów.
Poniżej kilka zdjęć, które dodaję celem wzbogacenia treści.
Ruiny zamku, który odwiedziliśmy widziane z innej perspektywy.
W tym miejscu zdecydowaliśmy się lekko skrócić zaplanowaną trasę.
- DST 30.62km
- Teren 15.00km
- Czas 01:52
- VAVG 16.40km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
W poszukiwaniu błota
Środa, 2 kwietnia 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 2
Udało mi się wygospodarować troszkę czasu, żeby rozruszać kości. Postanowiłem wybrać się do Lasu na Słocinie.
Podjeżdżam go jak zwykle od ul. Św. Faustyny. Dalej wbijam na czarny szlak rowerowy.
Żałuję, że nie zabrałem aparatu, bo cały las usłany jest zielonym dywanem świeżych traw upiększonym morzem Zawilców gajowych. To znak, że wiosna zadomowiła się już na dobre.
Z czarnego odbijam i udaję się pod nadajnik na Magdalence. Znowu przydałby się aparat. Widoczność świetna, słoneczko świeci.
Wracam do Lasu na Słocinie tą samą drogą, robię pętelkę i Św. Faustyny powrót do miasta, gdzie dokręcam jeszcze kilka km.
Polecam ten szlak, chociaż dość krótki, jadąc ciut mocniejszym tempem można się zmęczyć. Jest tam troszkę interwałowo, ale każdy rowerzysta powinien dać sobie radę.
Aha, nawiązując do tytułu wpisu, niestety zawiodłem się. Na całym terenowym odcinku jedna prawie wyschnięta kałuża.
Ogólnie jeździ się super przyczepnie, ale za kilka dni, jeśli nic nie popada będzie się już mocno kurzyło.