Info

Suma podjazdów to 16545 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec1 - 5
- 2015, Luty6 - 20
- 2015, Styczeń2 - 8
- 2014, Listopad3 - 11
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień3 - 5
- 2014, Lipiec2 - 2
- 2014, Czerwiec2 - 10
- 2014, Maj2 - 9
- 2014, Kwiecień5 - 5
- 2014, Marzec1 - 7
Styczeń, 2015
Dystans całkowity: | 93.00 km (w terenie 24.00 km; 25.81%) |
Czas w ruchu: | 07:25 |
Średnia prędkość: | 12.54 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 46.50 km i 3h 42m |
Więcej statystyk |
- DST 55.00km
- Teren 18.00km
- Czas 04:20
- VAVG 12.69km/h
- Temperatura 6.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzika przygoda i Wielki Las
Sobota, 17 stycznia 2015 · dodano: 17.01.2015 | Komentarze 5
Dzisiaj umówiłem się z Jackiem. Zaplanowaliśmy, że pojedziemy do Wielkiego Lasu przejechać się po ścieżce dydaktyczno- przyrodniczej. Ruszamy spod Polfy, po 11 w kierunku Racławówki. Tam odbijamy w lewo w teren i po ok 100m niezłe zdziwienie. Jacek zauważył przy drodze dzika. Niezłe bydle, zdarzyło mi się kilka razy w lesie zobaczyć z daleka dziki. Z bliska jednak taki odyniec robi olbrzymie wrażenie, nawet martwy. Nie chciałbym nigdy spotkać się z takim żywym zwierzem na swojej drodze. Wyglądał na dobre 250-300 kg masy, a rozpędzony pewnie sieje niezłe zniszczenie. Ten okaz jak się później dowiedzieliśmy skasował doszczętnie przód osobówki.
"Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik"... jest martwy.
Dalsza jazda w kierunku Grochowicznej przez Boguchwałę i Lutoryż. Nie wiedzieliśmy czego się mamy spodziewać, bo w zeszłą niedzielę leżała tam jeszcze 10cm warstwa śniegu, a droga była oblodzona. Dzisiaj w dolnej części lasu śniegu nie było w ogóle, w wyższej tylko pozawiewany w rowach. Droga miejscami natomiast nadal oblodzona, więc jechaliśmy poboczem, albo miejscami butowaliśmy.
Początek podjazdu na Grocho.
Miejscami wyglądało to też tak.
Rozjazd na Niechobrz.
W kierunku Niechobrza Górnego....zima, ale tylko przy drodze. 5m dalej w lesie nie ma śniegu.
Po dojechaniu do asfaltu czuliśmy się troszkę sponiewierani. Wjeżdżamy na "autostradę leśną" do Wielkiego Lasu. Tam dopiero troszkę uwaliliśmy rowery błotną breją. Lekko wiało, ale nie przeszkadzało nam to tak jak tydzień temu.
Po dotarciu do Wielkiego Lasu pałzujemy chwilę, żeby coś zjeść i odpocząć przed wjazdem na ścieżkę dydaktyczną.
W Wielkim Lesie drwale szaleją, wycinka idzie pełną parą.
Tam jedziemy.
Pierwszy zjazd na "ścieżce" bardzo fajny, nie ma śniegu, liście na ściółce uklepane. Dalej nie było tak kolorowo, połowę jechaliśmy połowę pchaliśmy, ze względu na zalegający mokry śnieg.
W lesie na ścieżce nr 1.
Nr. 2 Święty i Jacek.
Uważam, że mimo niesprzyjających do końca warunków warto było tam się wybrać. Do Rzeszowa wracamy inną drogą. Jedziemy przez Wolę Zgłobieńską, w której przy Kościele skręcamy na podjazd w kierunku Niechobrza. Przez Zagórze odcinkiem trasy maratonu boguchwalskiego podjeżdżamy na Babią Górę. Chwilę "czerwonym" i jesteśmy w Niechobrzu Dolnym. Dalej już asfalt do samego RZ. W Racławówce zatrzymujemy się popatrzeć jak panowie pakują dzika na pakę dostawczaka. Bez dźwigu raczej by sobie nie poradzili.
Operacja "DZIK", jak widać potrzeba nie lada środków, żeby wszystko się udało.
Fajna sobotnia wycieczka w miłym towarzystwie.
Wracam do gry
Niedziela, 11 stycznia 2015 · dodano: 12.01.2015 | Komentarze 3
Dzisiaj w towarzystwie Marka i Jacka, udało mi się w końcu uskutecznić jazdę po prawie 2 miesięcznej przerwie. Tomek wyszedł również z propozycją jazdy po szosie. Dobrze, że nie skorzystałem, bo pewnie bym zszedł ze zmęczenia po ponad 80 km, przy takim wietrze.
Ustawiliśmy się dość późno, bo przed 13. Czas na jazdę mieliśmy dość ograniczony, biorąc pod uwagę, że słońce zachodzi ok 15.30. Wstępnie mieliśmy pojechać pod krzyż w Niechobrzu. W mieście odwilż na trawnikach błoto, więc jedziemy do Niechobrza asfaltami. W Niechobrzu odbijamy na trasę maratonu boguchwalskiego i nią podjeżdżamy pod sam las. Ostatni fajny szutrowy odcinek został wyasfaltowany. Profanacja. Na górze chwila odpoczynku i zachęcam chłopaków, żeby zmodyfikować trasę i zamiast jazdy pod krzyż, skoczyć na Grochowiczną. W lesie nie ma w ogóle błota tylko zamarznięty śnieg, więc dają się namówić.
Na początku jedzie się dość fajnie, bo lekko w dół. Po chwili śniegu troszkę więcej, więc jedzie się ciężej. Pewnie w tym momencie zaczynają żałować, że dali się namówić, albo mnie sklinają pod nosem :).
Spodziewaliśmy się błota, ale wysokość n.p.m i większa ilość śniegu jaka tu spadła sprawiła, że jazda była iście zimowa.
Podoba mi się, przynajmniej nie wieje, a z wysiłku robi się przyjemnie ciepło. Przejechać to bez większego wysiłku można by chyba tylko fat bajkiem. Fat bajka nie ma, jest tylko fat człowiek, więc trzeba się pocić i wypalać sadło.
Zima w zimie tylko na Grochowicznej.
Zjazd do Lutoryża, momentami troszkę śliski i niebezpieczny, z obawy o upadek zjeżdźam ślamazarnie i asekuracyjnie.
Z Lutoryża do RZ również asfaltami.
Było fajnie, czuję ból w mięśniach nóg. Niestety tak długie przerwy w kręceniu nie wpływają pozytywnie na morale i kondycję. Trzeba się powoli zacząć rozkręcać na nowy sezon, bo plany mam ambitne.