Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tobol23 z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 1569.48 kilometrów w tym 652.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 14.16 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 16545 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tobol23.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Lokalne bliskie

Dystans całkowity:745.85 km (w terenie 165.00 km; 22.12%)
Czas w ruchu:44:09
Średnia prędkość:16.89 km/h
Suma podjazdów:2819 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:49.72 km i 2h 56m
Więcej statystyk
  • DST 11.40km
  • Teren 11.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 13.15km/h
  • Podjazdy 174m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kwiecień plecień...

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 18.04.2015 | Komentarze 0

Po ponad miesięcznej przymusowej przerwie od roweru, w końcu udało mi się coś pokręcić. Jak to czasem bywa pogoda na tygodniu dopisuje, a na weekend się psuje. Planowałem i bardzo liczyłem, że uda się zorganizować jakiś fajny wyjazd. Niestety przez kiepskie warunki pogodowe nic z tego nie wyszło. Postanowiłem więc, że pokręcę coś lokalnie. Obdzwoniłem kilka osób z propozycją wspólnego kręcenia, ale każdy chyba "popukał się w czoło" i odmawiał tłumacząc, że będzie padało, albo, że za zimno.
Mnie to nie zraziło nie chcąc nabijać rowerem km-ów po asfalcie zapakowałem się do auta i pojechałem do Niechobrza Górnego.
Zaplanowałem pojeździć sobie w okolicach Grochowicznej. Wjeżdżając do lasu od strony Niechobrza istna masakra po wycince drzew. Narobili tam strasznego syfu, nie uprzątnęli gałęzi, droga jest rozjeżdżona. Nie polecam dojazdu na Grocho od tej strony.
Jadąc po tym dziadostwie łańcuch tak się obijał o ramę, że rozpięła się spinka. Na szczęście miałem zapasową i mogłem kontynuować jazdę.
Kiedy dotoczyłem się na sam szczyt Grocho zaczął mocno padać śnieg. Postanowiłem, że jeszcze zjadę w stronę Lutozyża i z powrotem wtoczę się na górę i wrócę tą samą drogą do samochodu.
Troszkę zmokłem i zmarzłem, ale nie żałuje, bo miałem straszny głód jazdy i nawet te kilka kilometrów dało wiele przyjemności.


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 66.00km
  • Czas 03:08
  • VAVG 21.06km/h
  • Podjazdy 650m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Fajna jazda, a na końcu niezły cyrk

Sobota, 7 marca 2015 · dodano: 07.03.2015 | Komentarze 5

Wczoraj zaproponowałem Jackowi i Sebie, żeby pojeździć troszkę po górkach na wschód od Rzeszowa. Ruszyliśmy w kierunku Malawy Dolnej i za kościołem zaatakowaliśmy pierwszy podjazd. Seba mocno nam odskoczył, my wyturlaliśmy się w swoim tempie. Zjażdzamy w stronę Chmielnika i kolejny mocniejszy podjazd w kierunku Magdalenki. Troszkę lepiej mi poszło, bo Seba odjechał mi dopiero na ostatnich 100 metrach. Zjeżdzamy do Chmielnika, płasko do Błędowy Tyczyńskiej. Kolejny podjazd do drogi na Łańcut. Zjazd do Zabratówki, gdzie robimy pierwszy postój na szamkę. Wracamy do Chmielnika i podjeżdżamy na Borek Stary. Na końcu kolejna rywalizacja z Sebą i znowu dostaję łomot :). Szybki zjazd do drogi prowadzącej na Kielnarową. Tam skręcamy na ostatni podjazd pod WSIiZ. Kolejny raz Seba udowadnia nam oczywistość, że gramy w innej lidze :P. Do Rzeszowa powrót przez Tyczyn i Budziwój.
Chłopaki mają za mało kilometrów na licznikach i po koleżeńsku podprowadzają mnie prawie pod sam dom.
Koło "Reala" rozbili Cyrk, to tak informacyjnie jakby ktoś miał ochotę się rozerwać, a nie miał pomysłu :)
Fajnie mi się jeździ z chłopakami, dzięki za towarzystwo. Do następnego.


Jacek zamawia " dwa" ......zasłużył :)


Seba skromnie prosi tylko o jedno.....choć zapracował na pięć :)


Tytułowy cyrk.


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 51.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 21.55km/h
  • Podjazdy 412m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamknąć miesiąc emtebeszosowo.

Sobota, 28 lutego 2015 · dodano: 28.02.2015 | Komentarze 5

Po półtoratygodniowej przerwie znowu udało mi się pojeździć. Jacek napisał mi żeby coś wspólnie pokręcić, dał znać również Sebie. Co prawda decyzję podjąłem dopiero rano mimo, że nadal czułem się lekko przeziębiony. Ruszamy w promieniach słoneczka na trasę po szosie, na rowerach emtebe.
Przebieg wycieczki: Kielanówka, Zgłobień, Wola Zgłobieńska, Nockowa, Będziemyśl, Dąbrowa, Błędowa Zgłobieńska, Nosówka, Bzianka, Przybyszówka, RZ.
Kilka nowych dla mnie szosowych odcinków, dość żwawe tempo :). Fajny rozruch dzięki chłopakom, bo sam pewnie zostałbym w domu i wygniatał tapczan.


Podjazd w Nockowej w kierunku Będziemyśla.


Nawet dość długi ten podjazd, za nami dopiero połowa.


W oddali Trzciana.


Zapozowali ładnie :).... w Będziemyślu.


W Dąbrowej ktoś pomieszkuje sobie niczym jakiś szlachcic. I komitet powitalny w drodze :).


 Seba szosowiec.


Yazoor szosowiec.


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 44.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 20.31km/h
  • Podjazdy 360m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lens oddaj 10 baniek.

Wtorek, 17 lutego 2015 · dodano: 17.02.2015 | Komentarze 2

Kolejna wieczorna jazda z Tomkiem po szosie. Dystans nie powala, jednak w temperaturze 4-rech stopni na minusie nie jeździ się za fajnie po szosie. Prędkości na zjazdach potęgują odczucie zimna i szybko można się wychłodzić. Na szczęście Tomek narzucił odpowiednie tempo, więc nie zmarzłem :)
Dzisiaj przeczytałem, że sad nakazał Lensowi zwrot 10 milionów dolarów firmie od której otrzymywał premie za zwycięstwa w Tour de France. Wyrok słuszny wg. mnie, niech będzie przestrogą dla innych prosów na dopalaczach. Kiedy słyszę o takich sprawach, albo o kolejnym skandalu dopingowym czy o wykrytych nowych formach dopingu stwierdzam stanowczo: nie wszyscy jesteśmy szosowcami !!! Wierzę, może naiwnie, że emtebe nie jest przesiąknięte dopingiem.


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 77.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 18.48km/h
  • Podjazdy 1120m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

5 X UP

Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 14.02.2015 | Komentarze 7

Chyba wiosna daje nam znaki, że wkrótce zagości na dobre :P. Chciałbym sam w to wierzyć, bo dzisiejsza pogoda była iście wiosenna. Temperatura w słońcu wynosiła ponad 10 stopni. Chętnie pojechałbym w teren, niestety jeszcze nie obeschło po roztopach. Kolejny raz wybraliśmy się więc z Tomkiem na szosing.

Trasa: Zwięczyca, Niechobrz Dolny i Górny, Czudec, Nowa Wieś, Pstrągowa Dolna, Strzyżów, Żarnowa, Gwoździanka, Niebylec, Baryczka, Michnówka, Sołonka, Straszydle, Przylasek, Budziwój, Rzeszów Drabinianka.

Jak już wspomniałem w poprzednim wpisie Tomek ostro robi formę na sezon: suplementacja, dieta, regularne treningi, nie tylko rowerowe. Dzisiaj znowu pokazał, że są tego namacalne efekty. Od samego początku narzucał mocne tempo i już na pierwszym dłuższym podjeździe w Niechobrzu straciłem go z pola widzenia. Nie ukrywam, że miałem wtedy dylemat czy jechać z nim dalej, bo do pokonania zostało jeszcze około 60 km. Kolega Tomasz został grzecznie poinformowany, że pewnie będzie czekał na mnie na każdym długim podjeździe. Nie oponował, więc pojechaliśmy dalej. Kolejny mocny podjazd był w Pstrągowej na Strzyżów. Następnie wtaczaliśmy się mozolnie na Kopalinę. Kiepka na Sołonkę i na sam koniec podjazd na Przylasek. Na każdym z tych podjazdów się zagotowałem, no i oczywiście zgodnie z ustaleniami Tomek na mnie czekał :). W sumie wyszło 1100m w pionie, w większości dzięki tym 5-ciu podjazdom. Jak na połowę lutego i moją słabą formę dla mnie to dużo. Trzeba się zabrać do roboty, bo koledzy mocno odjeżdżają i wkrótce nie będzie już z kim pokręcić, bo będę za wolny :P.


Krzyż w Niechobrzu.


Widok na Pasmo Jazowej z ambonki "Drogi Krzyżowej" nad Strzyżowem.


Strzyżów.


Na Kopalinie.


Sołonka: Tomek na pytanie czy się coś zmęczył, reaguje właśnie tak :P


Zjazd z Sołonki do Straszydla.


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 58.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 22.03km/h
  • Podjazdy 103m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szosing

Czwartek, 12 lutego 2015 · dodano: 12.02.2015 | Komentarze 2

Po śniegu już ani śladu, temperatura też bardziej przyjazna, więc zgadałem się z Tomkiem na jazdę po szosie. Chciałem pojechać na emtebe, ale popełniłbym poważny błąd. Tomek przykoksił mocno i na rowerze krosowym miałem momentami problem, żeby dotrzymać mu tempa. Na dodatek stwierdził, że dzisiaj i tak nie ma formy, więc co by było gdyby miał :). Pojechaliśmy na północ od Rzeszowa. Tomek tak zaplanował trasę, że ruch samochodowy był minimalny. Jazda po szosie przy świetle lampek ryje banię. Dobrze, że nie pojechałem sam, bo gdyby nie można było sobie pogadać to już całkiem rzeźnia :).


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 61.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 13.81km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przylasek zimą ma swój klimat.

Sobota, 7 lutego 2015 · dodano: 08.02.2015 | Komentarze 2

Pogoda na sobotę zapowiadała się rewelacyjnie więc z Jackiem zaplanowaliśmy, że pojedziemy na Przylasek. Dawno tam mnie nie było, a z lat poprzednich wiem, że zimą Przylasek ma swoje uroki. Spotykamy się przy tunelu koło zapory na Wisłoku. Jacek przyjeżdża zaopatrzony w opony z kolcami, wiec żeby nie masakrować się akustycznie ( na asfalcie są naprawdę głośne) planujemy jechać jak najwięcej w terenie. Ruszamy wzdłuż Wisłoka w kierunku Boguchwały.
W terenie biało, momentami ślisko więc muszę się pilnować. Do kładki w Boguchwale docieramy dość sprawnie.


Zamarznięte jeziorka za ujęciem wody MPWiK.


Wisłok.


Kładka w Boguchwale - Jacek daje z blatu.

Po drugiej stronie Wisłoka polami ciśniemy do Budziwoja. Następnie przez Potoki Tyczyńskie docieramy na Przylasek. Tu zima w pełni, drogi pokryte śniegiem, a w lesie po prostu jest pięknie. Do "cudownego źródełka" ścieżka jest ładnie wydeptana. Tam robimy postój żeby odpocząć, napić się ciepłej herbatki i coś zjeść. Ciepła herba poprawia morale szczególnie, że stopy w butach espede zaczynają nam, a szczególnie mi trochę marznąć.


Przylasek prawie zdobyty.


Zima na Przylasku- pięknie.


Opony z kolcami, więc bez stresu i kłopotów.


Postój na herbatkę i szamkę.

Pokręciliśmy troszkę po Przylasku od strony źródełka i zastanawiamy się czy pojedziemy coś więcej czy wracamy. Czujemy lekki niedosyt jazdy terenowej, więc Jacek zaproponował pojechać lasem, a później polami do Straszydla. Przejeżdżamy przez drogę na drugą stronę lasu, której nie znałem wcześniej. Bardzo mi się podoba jazda tamtymi leśnymi ścieżkami. Ponoć Jacka wtajemniczył w tę okolicę wcześniej Seba -"tropiciel nowych ścieżek". Dalej polami zjeżdżamy już do Straszydla. Przy spożywczaku kolejny postój.


Pola w kierunku Straszydla.

Wracać zamierzamy również przez Przylasek, więc asfaltem kierujemy się na Tyczyn i po kilku km odbijamy w lewo, by znowu zapuścić się w las. Tym razem jedzie się już ciężej. Śniegu jakby ciut więcej to i większe opory, a może po prostu byliśmy już trochę ujechani i tylko tak nam się wydawało :)


Powrót ze Straszydla również lasem.

Docieramy na Przylasek, znowu trochę zabawy, szczególnie na zjeździe do źródełka.
Do Rzeszowa wracamy dokładnie tak samo jak dotarliśmy na Przylasek, więc nie będę dublował opisów.
Pogoda bardzo dopisała, towarzystwo Jacka jak zwykle mile widziane. Przydałyby się jedynie jakieś podgrzewane wkładki do butów, bo po dotarciu do domu palców nie czułem. Zimą espedy mają tę wadę, że stopa jest unieruchomiona i szybko się wychładza. Nie ważne czy się ma buty dedykowane na zimę ( chyba tę we Włoszech :) ) czy jakieś super ochraniacze. Po kilku godzinach w temperaturach poniżej zera chyba każdy by zmarzł.  Podwójna skarpeta dzisiaj nie dała rady, kiedyś testowałem też ocieplacze chemiczne. Dawały radę tak do 2 h mimo zapewnień producenta, że grzeją do 8h. Jak ktoś ma jakiś inny tajemny patent to niech daje znać.
Na następna kilkugodzinna jazdę zimą chyba przeproszę się z platformami i butami trekkingowymi.


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 43.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 15.93km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimowa Grochowiczna

Niedziela, 1 lutego 2015 · dodano: 01.02.2015 | Komentarze 2

Jazdę miałem w planie już wczoraj, ale załamanie pogody oraz lenistwo spowodowały, że na planach się skończyło.
Dzisiaj jednak postanowiłem, że nie odpuszczę. Słoneczko i temperatura w okolicy 4 stopni dodatkowo sprzyjały. Za cel obrałem sobie Grochowiczną. Jako, że wyjechałem dość późno musiałem się sprężać. Przypuszczałem, że w terenie będzie dobry warun i już w Racławówce, gdzie po raz pierwszy odbiłem w pola to się potwierdziło :).


Mówili nie jedź będzie błoto :P

Za Lutoryżem dojeżdżam w końcu do lasu. Jest pięknie, wszędzie biało. Jedzie się bez większego wysiłku, bo śnieg nie jest zmrożony. Jeśli jazda w zimie to za każdym razem życzyłbym sobie właśnie w takiej scenerii i przy takich warunkach.


Można lepić bałwana.

Grochowiczna (381 m.n.p.m).


Ścieżka w Księżym Lesie w kierunku Niechobrza Górnego.

Po wyjechaniu z lasu postanawiam pojechać jeszcze pod Krzyż Milenijny w Niechobrzu. Dalej powrót czerwonym w kierunku Niechobrza Dolnego i tam po raz pierwszy trochę błota. Cóż na czerwony zawsze można liczyć :). Powrót do Rzeszowa asfaltami.
Żeby nie było tak kolorowo dodam, że asfalty były dzisiaj mokre od topniejącego śniegu. W teren jakoś się jednak trzeba dostać.
Fajny rozruch, muszę zacząć częściej jeździć, bo styczeń był marny. Zaledwie dwie jazdy i tylko 90 km.


Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 55.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 12.69km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dzika przygoda i Wielki Las

Sobota, 17 stycznia 2015 · dodano: 17.01.2015 | Komentarze 5

Dzisiaj umówiłem się z Jackiem. Zaplanowaliśmy, że pojedziemy do Wielkiego Lasu przejechać się po ścieżce dydaktyczno- przyrodniczej. Ruszamy spod Polfy, po 11 w kierunku Racławówki. Tam odbijamy w lewo w teren i po ok 100m niezłe zdziwienie. Jacek zauważył przy drodze dzika. Niezłe bydle, zdarzyło mi się kilka razy w lesie zobaczyć z daleka dziki. Z bliska jednak taki odyniec robi olbrzymie wrażenie, nawet martwy. Nie chciałbym nigdy spotkać się z takim żywym zwierzem na swojej drodze. Wyglądał na dobre 250-300 kg masy, a rozpędzony pewnie sieje niezłe zniszczenie. Ten okaz jak się później dowiedzieliśmy skasował doszczętnie przód osobówki.


"Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik"... jest martwy.

Dalsza jazda w kierunku Grochowicznej przez Boguchwałę i Lutoryż. Nie wiedzieliśmy czego się mamy spodziewać, bo w zeszłą niedzielę leżała tam jeszcze 10cm warstwa śniegu, a droga była oblodzona. Dzisiaj w dolnej części lasu śniegu nie było w ogóle, w wyższej tylko pozawiewany w rowach. Droga miejscami natomiast nadal oblodzona, więc jechaliśmy poboczem, albo miejscami butowaliśmy.


Początek podjazdu na Grocho.


Miejscami wyglądało to też tak.


Rozjazd na Niechobrz.


W kierunku Niechobrza Górnego....zima, ale tylko przy drodze. 5m dalej w lesie nie ma śniegu.

Po dojechaniu do asfaltu czuliśmy się troszkę sponiewierani. Wjeżdżamy na "autostradę leśną" do Wielkiego Lasu. Tam dopiero troszkę uwaliliśmy rowery błotną breją. Lekko wiało, ale nie przeszkadzało nam to tak jak tydzień temu.
Po dotarciu do Wielkiego Lasu pałzujemy chwilę, żeby coś zjeść i odpocząć przed wjazdem na ścieżkę dydaktyczną.


W Wielkim Lesie drwale szaleją, wycinka idzie pełną parą.


Tam jedziemy.

Pierwszy zjazd na "ścieżce" bardzo fajny, nie ma śniegu, liście na ściółce uklepane. Dalej nie było tak kolorowo, połowę jechaliśmy połowę pchaliśmy, ze względu na zalegający mokry śnieg.


W lesie na ścieżce nr 1.


Nr. 2 Święty i Jacek.

Uważam, że mimo niesprzyjających do końca warunków warto było tam się wybrać. Do Rzeszowa wracamy inną drogą.  Jedziemy przez Wolę Zgłobieńską, w której przy Kościele skręcamy na podjazd w kierunku Niechobrza. Przez Zagórze odcinkiem trasy maratonu boguchwalskiego podjeżdżamy na Babią Górę. Chwilę "czerwonym" i jesteśmy w Niechobrzu Dolnym. Dalej już asfalt do samego RZ.  W Racławówce zatrzymujemy się popatrzeć jak panowie pakują dzika na pakę dostawczaka. Bez dźwigu raczej by sobie nie poradzili.


Operacja "DZIK", jak widać potrzeba nie lada środków, żeby wszystko się udało.

Fajna sobotnia wycieczka w miłym towarzystwie.








Kategoria Lokalne bliskie


  • DST 38.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 12.32km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wracam do gry

Niedziela, 11 stycznia 2015 · dodano: 12.01.2015 | Komentarze 3

Dzisiaj w towarzystwie Marka i Jacka, udało mi się w końcu uskutecznić jazdę po prawie 2 miesięcznej przerwie. Tomek wyszedł również z propozycją jazdy po szosie. Dobrze, że nie skorzystałem, bo pewnie bym zszedł ze zmęczenia po ponad 80 km, przy takim wietrze.
Ustawiliśmy się dość późno, bo przed 13. Czas na jazdę mieliśmy dość ograniczony, biorąc pod uwagę, że słońce zachodzi ok 15.30. Wstępnie mieliśmy pojechać pod krzyż w Niechobrzu. W mieście odwilż na trawnikach błoto, więc jedziemy do Niechobrza asfaltami. W Niechobrzu odbijamy na trasę maratonu boguchwalskiego i nią podjeżdżamy pod sam las. Ostatni fajny szutrowy odcinek został wyasfaltowany. Profanacja. Na górze chwila odpoczynku i zachęcam chłopaków, żeby zmodyfikować trasę i zamiast jazdy pod krzyż, skoczyć na Grochowiczną. W lesie nie ma w ogóle błota tylko zamarznięty śnieg, więc dają się namówić.
Na początku jedzie się dość fajnie, bo lekko w dół. Po chwili śniegu troszkę więcej, więc jedzie się ciężej. Pewnie w tym momencie zaczynają żałować, że dali się namówić, albo mnie sklinają pod nosem :).


Spodziewaliśmy się błota, ale wysokość n.p.m i większa ilość śniegu jaka tu spadła sprawiła, że jazda była iście zimowa.

Podoba mi się, przynajmniej nie wieje, a z wysiłku robi się przyjemnie ciepło. Przejechać to bez większego wysiłku można by chyba tylko fat bajkiem. Fat bajka nie ma, jest tylko fat człowiek, więc trzeba się pocić i wypalać sadło.


Zima w zimie tylko na Grochowicznej.

Zjazd do Lutoryża, momentami troszkę śliski i niebezpieczny, z obawy o upadek zjeżdźam ślamazarnie i asekuracyjnie.
Z Lutoryża do RZ również asfaltami.
Było fajnie, czuję ból w mięśniach nóg. Niestety tak długie przerwy w kręceniu nie wpływają pozytywnie na morale i kondycję. Trzeba się powoli zacząć rozkręcać na nowy sezon, bo plany mam ambitne.


Kategoria Lokalne bliskie